Z ojca Grek, z matki marsylczyk, z wyboru paryżanin, Johan Papaconstatino gra muzykę równie skomplikowaną jak jego pochodzenie. Z jednej strony inspirują go trap i electro pop, stąd te powolne, bujające tempa, z drugiej wychował się na rebetiko, stąd buzuki i te charakterystyczne, bliskowschodnie rytmy.
Jak on to łączy? Bardzo zgrabnie ułożył tę epkę, która zaczyna się od najbardziej współczesnych kawałków, by z każdym kolejnym dodawać coraz więcej rebetiko, coraz więcej egejskiego słońca. Kulminacją tego jest instrumentalny Tsiftetelix, oparty na tytułowym rytmie tańca. Pod koniec Lundi nawet śpiewa po grecku. Fille love to ukłon funku, młodzieńczej fascynacji Johana. Połączenie elektroniki, pop rapu i rebetiko wypada wybornie. Jest w tym świeżość, przewrotność, dowcipność.
Wydawało się, że rebetiko to raczej pieśń przeszłości, skostniały gatunek, który przemawia tylko do starszych. A tu wchodzi Papaconstantino cały na biało i pokazuje, że można pogrywać sobie na buzuki i być ucieleśnieniem coolness. Porty Pireusu i Salonik zamieniają się w banlieues Marsylii - zresztą dawnej, greckiej kolonii - i Paryża. Współgra z tym wizerunkiem muzyka. Papaconstantino wygląda jak bohater Nienawiści, który przerodził się w kochającego kolory dandysa. I zawsze ma buzuki pod pachą. Istny spadkobierca smyrneńskich rebetes z lekkim cieniem słowiańskich dresiarzy.
Strzelasz czy wystawiasz? To zdanie pada podczas jednej z moich ulubionych scen w serii o Asteriksie - dwóch graczy zastanawia się co zrobić podczas partii w bule na marsylskiej ulicy. Bo nie da się zrobić tych dwóch rzeczy na raz. Papaconstantino strzela i wystawia jednocześnie, bo w podwójności jest mistrzem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz