Środowisko Lado ABC znane jest z uwielbienia do muzyki brazylijskiej. Widać to nie tylko w nazwie wytwórni - lado to po portugalsku strona - ale i w twórczości Mitch & Mitch czy wspólnych koncertach ze Zbigniewem Wodeckim, kończące się klasykiem Jorge Bena. Tym razem sięgnęli po album Brazilian Octopus, który stał się osią wczorajszego występu ciągle zmieniającej skład Warszawskiej Orkiestry Rozrywkowej w TR Warszawa.
Brazilian Octopus była krótko działającą supergrupą, zmontowaną z muzyków z różnych środowisk na zamówienie potentata branży tekstylnej. Efektem tego zamówienia jest album z 1969 roku wypełniony charakterystycznymi dla muzyki brazylijskiej, wysmakowanymi melodiami. Ładny, ale bardzo poprawny. Nic dziwnego, że WOR nie ograniczyła się do odegrania utworów, lecz muzycy pod wodzą Macia Morettiego postanowili je trochę "popsuć". Pojawili się na scenie ubrani w stroje naśladujące epokę - kolorowe koszule, wzorzyste krawaty - i się zaczęło. Perkusja co i rusz wychodziła z tempa, Macio dokładał dodatkowe uderzenia, Piotr Zabrodzki za elektrycznym pianinem podśpiewywał, na chwilę na scenę wskoczył Marcin Masecki i zagrał solówkę na keytarze, piosenki kończyły się w niespodziewanych momentach, albo były przedłużane, zdarzały się niespodziewane przerwy, muzycy wplatali w utwory inne melodie. Nigdy jednak nie przekroczyli granicy dekonstrukcji - to nadal były przede wszystkim bardzo ładne piosenki. Żarty bawiły nie tylko publiczność, dawno nie widziałem tak roześmianych muzyków. W kilku piosenkach, już spoza płyty, zaśpiewała Gabriela Kulka, wnosząc urozmaicenie do instrumentalnej formuły. Jak zawsze świetna, z gracją "masakrowała" język portugalski.
To był świetny koncert, nie tylko dlatego, że przypomniał nieznany w Polsce klasyk, ale przede wszystkim dlatego, że był prezentacją czystej miłości do muzyki. Warszawska Orkiestra Rozrywkowa grała już Becka, grała Brazylię, ciekawe, co będzie następne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz